Do działu kadr w pewnej firmie przyjęto nową pracownicę. Aby dziewczyna
szybciej się „zaaklimatyzowała” główna kadrowa zaprosiła ją do siebie do
domu na kolację (taki lekki marketing).
Wieczorem przyszła „nowa”. Kadrowa przedstawia swoją rodzinę:
– To moja mama, a to mój mąż (niestety jest niemową – dodaje)
Siadają za stołem i w tym momencie gospodyni dostrzega, że na stole brak
jest chleba. Mówi więc do męża:
– Roman skocz do Marketu i kup kilka bułek.
Mąż popatrzył na okno, za którym szalał jesienny, zimny deszcz zerwał się z
krzesła i zadarł sukienkę swojej teściowej, rzucił ją na kanapę, wy….ał
ją, postukał palcem czoło, potem złapał leżącą w przedpokoju siatkę na
zakupy, wbiegł do łazienki odkręcił prysznic i stanął pod nim całkowicie
ubrany.
– Co mu się stało? – zapytała trochę przerażona, nowa pracownica –
Zwariował?
– Nie – odpowiedziała kadrowa – On tylko powiedział w języku migowym: „Ku*wa
twoja mać, głupolu, kto chodzi do sklepu w taką pogodę?”
Kategorie