Przychodzi sprzątaczka na skargę do dyrektora kopalni i mówi:
– Wiycie dyrektorze, jak żech wczoraj myła schody to na samiuśkim końcu, przy ostatnim schodku, jak byłach tak schylono, przilecioł jakiś górnik i tak mnie skrzywdził od zadku że szkoda godać!
Na to dyrektor:
– To czemu żeście nie uciekali?!
A na to ona:
– Kaj, na te pomyte?!